wtorek, 15 marca 2016

Na przedwiośniu





Wyleciały na spacer i się popisują.
Jak ja bym miał skrzydła, to bym im pokazał jak się lata, mądrale!

Ładnej pogody jak na lekarstwo, a my tak tęsknimy za odrobiną słońca.
Pańcia powiedziała, że deszcz też jest bardzo potrzebny, ale uważam, że jak przestaje padać, to natychmiast powinno zaświecić słońce, a nie szaro i szaro. Zaraz też zacznie się zmieniać... eh!

Tymczasem trzeba skorzystać ze słoneczka.
Nawet Guido wyszedł, a on jest bardzo wymagający i bardzo kapryśny.

Hikari jest podobna do mnie... Tylko niestety, niezbyt mnie lubi...
Na palcach można policzyć momenty jej łaskawości dla mnie.
Natomiast w stosunku do Guida to jest... jest...
Ona go uwielbia, czaruje, buzi, buzi, nosek w nosek... On też ją adoruje, bawi się z nią, gania po domu... No po prostu rzygać się chce!

   

Tutaj tak się jej przyglądał, że zapomniał schować
 języczek. 



Obserwował każdy jej ruch, a ona udawała, że ptaszki obserwuje... Przewrotna baba!


Nie! nie! Nie będę się już katował! Pańcia mi poleciła, żebym poszukał śladów wiosny.





Melduję, że w naszym ogródku jej nie znalazłem... No, może napęczniałe pąki, to wszystko!

To było wczoraj, do południa, a wieczorem wróciła zima i rankiem wyszedłem tylko ja , sprawdzić czy mi się to nie śni...



No cóż, byle do wiosny...


niedziela, 6 marca 2016

Wymazane z pamięci




       
                Ta proza - to protest. To ostrzeżenie. Właściwie, to aż się boję polecić tę lekturę, bo czas zapomnieć o nazistowskich zbrodniach: o ludobójstwie, o eksperymentach medycznych... na dzieciach... straszliwej akcji T4...  Ale czy na pewno? Przecież młodzi ludzie często niewiele wiedzą o ideologii nazistowskiej i o II Wojnie Światowej oraz jej konsekwencjach, a jeżeli już, to bardzo encyklopedycznie.  Natomiast wspomnienia ludzi, którzy przeżyli - blakną, zacierają się lub są wypierane ze względu na ból jaki sprawiają... i zabierane ze sobą do grobu.
                 
                  Od pewnego czasu wydaje mi się, że Świat drga od emocji, że wzbiera w nim furia, a jego skorupa zaczęła już pękać. Dla mnie są to złowieszcze trzaski. Tylko jedno pokolenie dzieli mnie od tego, które przeżyło II Wojnę Światową... tylko jedno. Dlatego jestem przesiąknięta wspomnieniami członków mojej rodziny. Dzieci nie noszą już tego w sobie, a wnuki... no cóż, wiedzą,  ale jest to wiedza wyłącznie historyczna... wyłącznie.
Zauważam też, że nie jestem odosobniona w tych moich lękach, bo coraz więcej pisarzy sięga po tę tematykę, wiedzionych  pewnego rodzaju przymusem, przymusem, który rodzi się ze strachu przed powtórką z historii, ze strachu o najbliższych. Do nich należy właśnie Anna Dziewit-Meller" ( ur. 1981 r.), która zadedykowała  ,,Górę Tajget" swoim dziadkom i dzieciom i jak sama pisze: ,,Być może z niezgody na postawienie medycyny po stronie mroku zrodziła się ta powieść"

A oto co, bardzo krótko, o książce napisali:

                Magdalena GRZEBAŁKOWSKA  ,,Nie da się zapomnieć tej książki. Już nigdy."

                Sylwia CHUTNIK ,,Proza gęsta od emocji. Przy czytaniu rośnie w gardle gula niepokoju.
                                            Ta książka zostanie w naszych głowach jak zadra".

                 Michał NOGAŚ. PROGRAM 3 POLSKIEGO RADIA  ,,Powieść Anny Dziewit-Meller ma głęboki społeczny sens. Przywraca to co ważne i burzy nasze dobre samopoczucie. To historia o pamięci, godności, strachu, odwadze i lęku".

Do Was kochani należy wybór. Ja z gulą w gardle polecam. Bo warto wiedzieć, bo warto pamiętać,
BO NIGDY NIE WIADOMO KIEDY I CO ZOSTANIE POSTAWIONE PO STRONIE MROKU.......