Zapach kolacji zwabia całą trójkę do kuchni. Zajmują swoje miejscówki: Guido na stole, Hikari pod lodówką, a Cymes w bezpośrednim sąsiedztwie moich stóp, co w znacznym stopniu uniemożliwia mi poruszanie się i muszę co chwila go przepraszać: - Cymuś uważaj, jesteś zbyt blisko, przepraszam, błagam, przesuń się, usiądź chociaż, bo zająłeś pół kuchni, Cymuuuś, bo będzie nieszczęście....!!
To oni muszą dostać posiłek wcześniej, żebym ja mogła spokojnie zjeść swój.
Zmieliłam im wołowinkę, bo ostatnio kurczak został przyjęty bez entuzjazmu. Podejrzewam,że z tym mięsem kurczaka było coś nie tak..., że w sklepie bardzo się starali by mięsko było bardziej różowe i było go więcej... hm... szkoda tylko, że straciło na smaku.
Hikari i Cymes z apetytem zabrali się do jedzenia i swoje porcje wciągnęli w mgnieniu oka, by potem cierpliwie błagać oczami o dokładkę, z minami, które poddają w wątpliwość fakt otrzymania kolacji.
A co robi Guido? Ano najpierw długo wącha...potem nadziewa na pazur ile się da, podnosi łapę do góry i zamaszystym gestem wyrzuca mięso w powietrze! Zeskakuje ze stołu...szuka... i zaczyna je turlać, tańczyć z nim... potem znowu nadziewa na pazur i zjada.
Ponownie wskakuje na stół i ...powtórka... i tak dopóki mu się nie znudzi.
No cóż...chyba uważa, że zwierzynę trzeba najpierw upolować i dopiero potem zjeść, a nie tak na łatwiznę iść, do miski na gotowe!
RÓŻNICA
Zapytano mnie kiedyś, co wiem
(abstrahując od sprawy wyglądu)
o różnicy między kotem, a psem.
Ot - zwyczajna wymiana poglądów.
Najważniejsza różnica jest znana,
a ta reszta się prawie nie liczy.
otóż pies - jak wiadomo ma Pana,
a Kot - ma personel pomocniczy.
Franciszek J. Klimek.
Dzień dobry Ciociu :-)
OdpowiedzUsuńZ tym jedzeniem to całkiem tak jak u nas. Ja (Kajtek) wpycham się dużej na kolana, starsza siostra Bubunia włazi na krzesło za pańci plecami, które to plecy robią za drapak, a najmłodszy wampirek Duduś pakuje się prosto na stół.Nie ma siły, duża musi się ruszyć i najpierw zapełnić nasze brzuchole :-)
Jest nas Ciociu 3 sztuki i wszyscy jesteśmy z "odzysku". Bubunia ( od Belzebuba bo czarna jak sam diabeł) ma 15 lat, ja Kajtek mam 14 i najmłodszy Duduś ma chyba 5, ale głupie toto jak kociak.
A duża nazywa się Kajtkowa bo jej wmówiłem, że to mnie kocha najbardziej :-)
Życzymy wszystkim Wam miłego dnia i dużo zdrówka.
Pięknie to wszystko opisałeś Kajtku. Cieszy mnie, że jest was trójka, bo ja też zawsze miałam trzy koty i do niedawna też z "odzysku", i żyły długo i szczęśliwie, zanim odeszły za Tęczowy Most.
UsuńUwielbiam czytać i... pisać też - z perspektywy kota. Pozdrawiam serdecznie całe stado i Dużą :)