wtorek, 9 czerwca 2015

Zachęcam do przeczytania...



     Okazuje się, że jestem niecierpliwa i muszę się podzielić z Wami wcześniej tym co czytam, mając nadzieję, że nie ominiecie tych pozycji, z których jedna jest zbiorem reportaży historycznych, zaś druga opasłą pracą naukową.

Jedna i druga jest wspaniałą literaturą faktu, którą się czyta miejscami jak horror, miejscami jak sensację, a miejscami jak political fiction. Jedna i druga są ze sobą nierozerwalnie związane.
Gdy czytam ,,1945. Wojna i pokój",często posiłkuję się książką Marcina Zaremby ,,Wielka Trwoga. Polska 1944-1947", by rozszerzyć panoramę zdarzeń, lub poszukać szerszej interpretacji zjawisk społecznych.
Dla Magdaleny Grzebałkowskiej ,,Wielka Trwoga" też była drogowskazem i podporą.

Wspomnienia wojenne zwykle kończą się w maju 1945 r. Koniec wojny, powszechna radość. Ale czy na pewno? I czy na pewno oznacza to  powrót do normalnego życia? Czy raczej wojna trwa nadal, zmieniając jedynie swoje oblicze?

Magdalena Grzebałkowska napisała fascynującą książkę, która wypełniła wielką lukę, jaką historycznie był rok 1945. Ruszyła w podróż tropem starych reportaży, wspomnień i pamiętników z tamtego okresu, pragnąc odnaleźć  uczestników tamtych wydarzeń - by ich ustami dać świadectwo tamtych dni.
Podążając za nią, straciłam nagle dystans i również stałam się  uczestniczką tamtego czasu. Czasu ucieczki 450 tysięcy Niemców  z Prus Wschodnich - przez zamarznięty Zalew Wiślany - pędzonych strachem przed wkraczającą Armią Czerwoną. Czasu dramatycznych przesiedleń ludności polskiej ze wschodu na zachód, z Kresów Wschodnich na Ziemie Odzyskane.  Czasu strasznego, pełnego chaosu, niepewności, eksplozji szabru, gwałtów, pogromów. Czasu nieprawdopodobnie nieludzkiego 1945 roku. Ale również czasu euforii, nadziei, wyjątkowo intensywnego życia i niestety rozczarowań. 

Grzebałkowska podarowała nam książkę o bezmiarze ludzkiego cierpienia i jego uniwersalnym wymiarze, bez względu na narodowość. O eskalacji agresji i przemocy. O traumie, niepewności i trwodze. O losach ocalałych żydowskich dzieci.
O sadystycznych zachowaniach komendanta obozu dla Niemców w Łambinowicach. O Warszawie i Wrocławiu, i o życiu wśród ruin gdzie roiło się od min i niewypałów. O życiu w smrodzie i brudzie. O ekshumacjach i strachu przed wybuchem epidemii duru plamistego i czerwonki. O palonych bieszczadzkich wsiach i Sanoku. O nienawiści Ukraińców do  Polaków i Polaków do Ukraińców.
A oto co mówi sama autorka: - ,,Ukraińcy z którymi rozmawiałam żyją nadal krzywdami doznanymi od Polaków, Polacy nie mogą zapomnieć okrucieństwa, z jakim traktowali ich Ukraińcy. Komu więc przyznać rację? Kto bardziej ucierpiał? Czy da się zważyć ciężąr krzywd? Postanowiłam, że oddam głos moim rozmówcom. Jeśli ktoś czuje się na siłach, niech waży ich racje. Ja nie mam siły i odwagi."
Dwanaście miesięcy - dwanaście opowieści.

Już dawno nie towarzyszyło mi tyle emocji przy czytaniu. Może dlatego, że sytuacja polityczna w kraju i na świecie jest taka a nie inna i mając za plecami właśnie to tło - zanurzam się w strachu, w strachu o przyszłość, w strachu by przeszłość nie wróciła, bo przeszłość, jak uczy historia, wraca i w dodatku w gorszym wydaniu...



6 komentarzy:

  1. Fantastyczna zachęta do przeczytania. Dziękuję. Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo bym chciała.. ale nie.. nie udźwignę tego :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udźwigniesz i zapewniam, że warto... Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Grzebałkowską przeczytałam kilka miesięcy temu i popieram Twój pogląd. Książka po prostu niesamowita w swej wymowie. "Wielkiej trwogi" nie znam, ale za Twoim poleceniem pewnie do niej sięgnę.
    Dziękuję i pozdrawiam, Reniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć w moich progach, Ewuniu, poetko moja ulubiona, co wiersze piszesz koronkowe... <3

      Usuń