Przeskok z tropiku na Alaskę sprawia, że chodzę jak zombi, nieprzytomna zupełnie. Boże, jak ja nie lubię, aż tak gwałtownych zmian w pogodzie. Dopada mnie wtedy bezsenność, a potem świadomość, że pod te lata już tak będzie - nie poprawia mi nastroju.
Moje koty natomiast, wczoraj sobie odespały tę zmianę, po to, by późnym popołudniem, ruszyć do ataku na swoją Pańcię! No bo jeśli skończyły się motyle, muchy, ćmy, ważki, świerszcze oraz inne biegające i pełzające stworzonka boże, to została Pańcia! Pańcia jest najlepszą i największą zabawką kota! Ma wszystko co potrzeba! Włosy do czochrania, plecy do wspinania, kolana do wskakiwania, stopy do napadania i podgryzania!! No i zaczęło się! Guido sobie przypomniał jak to było, zanim jeszcze nie było Cymeska, ani Hikari, a był tylko on! On ukochany i najdroższy! Najsłodsze czekoladowe maleństwo, które zaczajało się w ciemnym kącie i nagle ruszało na Pańcię z impetem, i z bojowym okrzykiem, nie bacząc na okoliczności! A potem w nogi! A Pańcia za nim! Łapała i przytulała, całowała, tarmosiła... i wypuszczała. A on się znowu chował i długo nie pokazywał, żeby Pańcię zmartwić, żeby zaczęła szukać..., i żeby ponownie z ciemnego kąta wypaść i łubu-du znowu na Pańcię!
Cymuś, który jest wielkim pragmatykiem, siedział i przyglądał się z miną ironicznie zatroskaną o zdrowie psychiczne, moje i Guida. No cóż, ale gdy już wszystko przeanalizował w swoim mądrym łebku, nagle zaczął robić tak samo! Bo on, żeby nawet czegoś nie rozumiał, to nie jest gorszy! Bo to jest bardzo ambitny kotek! Tak, że nie ma zmiłuj, Pańcia teraz musi jego dopaść i wytarmosić, wymiziać..., a on będzie uciekał, by znowu napaść na Pańcię, gdy ta schodzi ze schodów i nie przyjdzie mu do główki, że Pańcia może się przewrócić i spaść, a wtedy koniec z jedzonkiem, koniec z zabawami, a może w ogóle koniec z Pańcią i co wtedy?!
A Pinda? Ano Pinda, jak to Pinda, w malowniczej pozie, lubi się przyglądać, udając, że się nie przygląda, tylko tę swoją łapinę liże, i tylko tak tym jednym okiem łypie, a drugie mruży, i na zmianę, i z powrotem, a potem bęc i brzusio wywala i udaje, że śpi z tym swoim uśmiechem brytkowym, a człowiek ma ochotę ją zjeść, z miłości, z tkliwości i z uwielbienia dla stworzenia...
I już!!!
Cudnie, no cudnie ... i mnie tak szkoda ciepełka. Zimno precz ! maga
OdpowiedzUsuńMagduś, dzisiaj trochę cieplej... Podobno znowu nadchodzi lato... :)
Usuń