środa, 8 lutego 2017

Michaś... i kto kogo wychowuje...??





Czy można go nie kochać? Nie, nie można go nie kochać! Gdyby zamieszkał z nami, życie dla mnie byłoby łatwiejsze. Niestety, Michaś zdania nie zmienia, trwając niezłomnie przy swoim.
 Wolność ceni sobie ponad wszystko.  Sam podejmuje decyzje o każdej chwili swojego życia... no, prawie każdej, bo jednak bardzo liczy się z moim zdaniem.  Przychodzi na wezwanie. Wie, że nie może wychodzić na ulicę, widzi jak się o niego boję i to rozumie... i to jest niesamowite! Przejęłam rolę matki w uczeniu go życia! Ufa mi. Ale gdy zabieram go do domu na krótką wizytę, to potem, gdy oddaję go światu, trzyma się ode mnie na dystans, przez jakiś czas, chyba, że niosę jedzonko.

Nie mogę wyjść z podziwu, że nawet w czasie silnego mrozu, gdy pada śnieg lub marznąca mżawka, potrafi się bawić piłeczką lub mordować pluszową mysz i to nie tylko przez kilka lub kilkanaście minut, ale przez godzinę i dłużej, a ja podglądając go,  zastanawiam się skąd u niego tyle energii, gdy zima nie rozpieszcza, a mróz kłuje w łapeczki. Tylko, że ile można leżeć w budzie, prawda? Nawet jeśli tam cieplutko? Do tego jeszcze doszły mu dodatkowe zajęcia związane z obroną terytorium! Pańcia niby to rozumie kocią naturę i wie, że dla kota najważniejszą rzeczą jest nie wpuścić obcego! A tu co? Jak grzyby po deszczu powyrastały budki! Tu budka! Tam budka!  Kurde, co to ma znaczyć?! No więc jak się kot wybiega, wybawi, naje i zanim się położy we własnej luksusowej budzie - robi rozpierduchę w trzech innych, mimo, że w jednej matka rodzona Mila, w drugiej domniemany ojciec Kropek Subtelny Bandzior, a w trzeciej Jaśka przyjaciółka, choć już nie tak bardzo. Wszystkich trzeba powyrzucać! Wszystkich! Poczekaj do wiosny, mówię, teraz daj im przeżyć tę zimę.







- Ładny ptaszek... duży... ale zanim dobiegnę odleci... ale spróbuję.



- No, niestety... odleciał. Szkoda. Chętnie bym się z nim zapoznał... pobawił....



- Nie ma to jak piłeczki i myszki... na razie pluszowe... hm, jeszcze żywej nie widziałem, ale trening czyni mistrza, więc jak mi żywa wpadnie pod pazur to ... ech, rozmarzyłem się. 







- Ooo! Widzę, że nie tylko Pańcia mnie podgląda! Ta arystokracja też! Piecuchy-leniuchy!
                                                                                                                                                               


- Muszę oczyścić piłeczkę ze śniegu i schować, tam gdzie zawsze... nie znoszę bałaganu!



Pańcia woła na jedzonko! Ciekawe, co teraz dostanę? Potem wskoczę do budki, wtulę się w polarowe kocyki i  jasieczki. Nawet ściany budki są polarem wyłożone! Szkoda tylko, że Pańcia nie chce się położyć koło mnie, mimo, że ciągnę jej rękę do środka i przytulam się do niej.
- Wprowadź się do nas Michasiu - mówi do mnie. - Nieee, to nie dla mnie - myślę, to nie mój świat...
- Nic nie wiadomo Michasiu, nic nie wiadomo...- myśli Pańcia i dodaje: - Śpij... kocham cię, bardzo, bardzo.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz