środa, 26 kwietnia 2017
Dorastanie Michasia...
W środku aż mnie trzęsie ze zdenerwowania. Mija druga doba, pada i jest zimno, a jego nie ma!
Wyobrażam sobie straszne sceny; pogryzły go stare kocury, wpadł pod samochód i leży gdzieś ranny, potrzebujący pomocy... postrzelili go na ogródkach działkowych, tak jak kiedyś Kubusia... pobiegł tak daleko, że nie może odnaleźć drogi...
Muszę zmierzyć ciśnienie! Zakładam okulary, a za oknem... Michaś drze mordę!
- Ty cholero spod ciemnej gwiazdy! Ty małpiszonie! Jak możesz mi to robić!
- Już jestem! Już się znalazłem! Jestem głooooodny!!!
- Idę Michasiu, idę! Moje słoneczko kochane! Już daję jedzonko! Ty moje szczęście jedyne! Gdzieś ty był?! Jaki ty jesteś mokry!
Patrzę z czułością jak wcina jedzenie. Pierwszy raz widzę u niego taką żarłoczność.
No, to ma nauczkę. Przekonał się, mam nadzieję, że nie ma jak u Pańci. Teraz powinien iść do budki, zagrzać się, odespać. Jest taki chudy, że nie mogę na niego patrzeć. Po tych przeżyciach, na pewno nie odważy się odejść tak daleko i na tak długo.
Michaś najadł się, wskoczył na budkę, dokonał dokładnej toalety, wylizując każdy centymetr dostępnego mu ciałka. Potem przeciągnął się, ziewnął - no a teraz do budki, spać, pomyślałam - nastroszył uszki i .....poooszeeedł!
Już nie panuję nad nim! Nad nim panuje natura! To KOT! Drapieżnik! Wolny jak wiatr! Nie da się go zamknąć w domu. To nie jest kot kanapowy. Podejrzewam też, że się zakochał i chucią myśli... wszechogarniającą... pewnie jeszcze dla niego do końca niezrozumiałą, bo pierwszą... To ona dodaje mu odwagi, prowadzi w noc i deszcz, zamiast w ciepłe pledy...
Oczywiście, że myślę o kastracji, ale jak skończy rok. Nie chcę mu zaburzać odporności i rozwoju hormonalnego, skoro ma zostać na wolności.
Mam nadzieję, że nie narobił jeszcze dzieci?
Nachodzi mnie też taka myśl, że jak go zapoznam z weterynarzem, to on mi tego nie daruje i opuści mnie na zawsze... bez jaj... ale z nieokiełznanym pragnieniem wolności.
wtorek, 18 kwietnia 2017
Stan mojego ducha...
No tak, właśnie... Jestem jak rozdarta sosna... Tyle, że Żeromski nie ma tu nic do rzeczy.
Jeżeli już, to dualizm ontologiczny; nie wiem tylko, czy skrajny, czy umiarkowany. Dowodzić tego jednak nie będę.
Natomiast bardzo chętnie sprawdzę, jak to zrobił Andrzej Ballo, w swojej książce pt. " Dowód ontologiczny".
Podejrzewam, że sposób w jaki go przeprowadził, da mi wiele satysfakcji, ale może mnie też miejscami mocno zirytować; wszak to poeta i pisarz kontrowersyjny i nietuzinkowy. Myślę też, że na wyzwalaniu takich właśnie emocji, autorowi bardzo zależy.
Po książce spodziewam się też wiele dobrego humoru, przyprawionego sarkazmem, ironią, cynizmem, złośliwą oceną różnych zachowań, jak również propozycji nowych norm i reguł...
Czego jeszcze...? Może jeszcze walki ze schematami i fajnej rozmowy z bohaterem książki... Na to liczę! Liczę też, że oczyści mnie z moich własnych negatywnych emocji.
Powinna być już u mnie za dzień lub dwa. Odłożę dla niej nawet czytany obecnie Dziennik 1915-1941 Chwile wolności - Virginii Woolf .
No proszę... i zupełnie niespodziewanie, napisałam krótką zachętę do przeczytania książki, której jeszcze nie czytałam.
Zalegam z zachętami, a ta mi wyszła sama z siebie. Może coś się we mnie przełamuje...?
sobota, 1 kwietnia 2017
Pręgowany protest...
- Zrobiłem trzy rundy... a ty nic! Przecież wiesz doskonale, że to na znak protestu przeciwko więzieniu nas w domu, w taką piękną, słoneczną pogodę! Pańciu kochana, wiesz, że mnie wtedy nosi i w żaden sposób nie mogę tego opanować!
Rusz się kobieto i otwórz te drzwi!
-Teraz jak zrobię rundę, to będę zrzucał wszystko, co napotkam po drodze!
- Jestem gotowa przez to przejść. A ten twój bezczelny pyszczek, tylko mnie rozśmiesza.
- No, ale ja mówię poważnie !
- Cymesku kochany, ale ja też mówię poważnie, że teraz wychodzę w bardzo ważnej sprawie, a wy nie możecie zostać same w ogródku. Wpadnie Kropek, albo jakiś inny koci zabijaka, a ty się znowu wdasz w bójkę i trzeba będzie jechać do Weta...
A poza tym wspominałam ci o takich kocich dziadach, które potrafią zrobić bardzo dużo złych rzeczy, takim dobrze ułożonym kotkom, jak wy.
Kocie dziady... też wymyśliła! Chce nas nastraszyć.
- Źle to rozegrałem. Mogłem najpierw zastosować numer z brzuszkiem do góry i łaszeniem się do nóg... a potem głęboko spojrzeć w oczy i włączyć mruczenie... i jeszcze powinienem jej zanieść to ulubione, duże, aksamitne serce! Wtedy by uległa... może...
Zrobię to teraz i wymuszę przyrzeczenie, że postara się szybko wrócić. Wiem, ze ma ostatnio bardzo dużo ważnych spraw na głowie... wiem...
Ale jest taka piękna pogoda!
Subskrybuj:
Posty (Atom)