wtorek, 7 kwietnia 2015

Cierpienia Cymeska...





             Żal było patrzeć na Cymeska, gdy tak siedział pełen rezygnacji i zadumy nad rozpościerającym się za oknem widokiem, pełnym olbrzymich, lepkich i poruszających się z wielką szybkością płatków... raczej płatów śniegu.


No cóż... wiosna postanowiła iść pieszo i z wielką złośliwą radością zapewne myślała sobie: a niech potęsknią za mną! Niech się zastanowią dlaczego nie mam ochoty w ogóle do nich przyjść! A tymczasem pozwolę sobie na fochy! Fochy deszczowe! Fochy gradowe! Fochy śniegowe i wichury!

Dzisiaj pierwszym symptomem łaskawości wiosny był ranek słoneczny i ciepły. Wyszliśmy do ogródka. Z radością zauważyłam, że pączki tawuły i forsycji zaczęły pękać.


No tak, tylko,że w zeszłym roku forsycja o tej samej porze wyglądała tak!



Tawuła pięknie się złociła...


A wokół też było biało, tylko przyczyna była zupełnie inna...



Hikari była szczęśliwa, a trawa zielona i w dużo lepszym stanie.



Cymesik zaś - pełen radosnej inicjatywy...


Dzisiaj też był szczęśliwy, tyle, że bardziej posągowo...


A potem zlał się ze środowiskiem... ale długo nie wytrzymał, ziemia jeszcze bardzo zimna.


Hikari nasłuchiwała, czy wiosna przyspiesza kroku, ale stwierdziła, że nie... i wróciła do domu.



Guido po zdobyciu kamiennego szczytu, usadowił się na słoneczku , na kilkanaście minut, i też długo nie wytrzymał. Pobiegał trochę by się rozgrzać i wrócił do domu.



Wiosno, nie daj się prosić, przyspieszaj, przyspieszaj, a spotka cię niespodzianka!
Jaka?
MRUCZENIE SZCZĘŚLIWEGO KOTA!!

6 komentarzy: