środa, 22 lipca 2015

O cudzie poezji...






Czy lubicie poezję? Czy raczej omijacie  szerokim łukiem księgarniane  półki z tomikami  wierszy?
Wiem, że bardzo wiele osób czyta i nie może się obejść bez wiersza swego powszedniego... zaś tych co nie czytają, bo jak sami twierdzą, nie czują i nie rozumieją... no jeszcze te rymowane, to jako - tako, ale te inne, to już zupełnie nie dla nich... -  to tych właśnie szczególnie  zachęcam  do  sięgnięcia po wybrany tomik, bo a nuż serce zadrży... I doradzam sięgać po tych najlepszych autorów -  bo smak się wyrabia i apetyt.

 Kocham poezję, lubię i podziwiam bardzo wielu poetów, ale jest jedna wyjątkowa poetka, której wiersze są ze mną od czasów młodości durnej, chmurnej i zakochanej, aż po dzień dzisiejszy. To poetka, która niestety, zaczyna dołączać do grona poetów zapomnianych, a to byłaby niepowetowana strata. Nie wolno o takiej poezji zapomnieć; takie wiersze trzeba ocalić od zapomnienia za wszelką cenę, bo  są wyjątkowe! Na przestrzeni mojego długiego życia, nie rozstawałam się z nimi nigdy, nosiłam w torebce, zabierałam na wakacje. Towarzyszyły mi gdy byłam zakochana, zbuntowana, gniewna, zrezygnowana, zawiedziona, pokonana.... Były ze mną, gdy gładziłam ciężarny brzuch, czekając na narodziny mojego syna. Były ze mną, gdy warczałam na świat i na ludzi. Były ze mną, gdy traciłam sens życia... Są ze mną, gdy się boję i gdy odzyskuję nadzieję...
   
Ta poetka to Małgorzata Hillar, zwana często ,,Małgorzatą w krainie czarów" - kultowa poetka lat  sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Dajcie się uwieść wierszom, które dla was wybrałam, są to  wiersze, po które najczęściej sięgam... wybrałam perły spośród pereł...

Oto, tak myślę, najbardziej znany wiersz, z tomiku ,,Prośba do macierzanki"

MY  Z  DRUGIEJ POŁOWY  XX  WIEKU

My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości




A ten wiersz, czy  nie jest piękną definicją miłości? :

MIŁOŚĆ

   Jest czekaniem
   na niebieski mrok                                            
   na zieloność traw                                                                                            
   na pieszczotę rzęs

       Czekaniem 
       na kroki
       szelesty
       listy
       na pukanie do drzwi

       Czekaniem
        na spełnienie
        trwanie
        zrozumienie
   
        Czekaniem
        na potwierdzenie
        na krzyk protestu

        Czekaniem
        na sen
        na świt
        na koniec świata
            
            ***                  

WSPOMNIENIE TWYCH RĄK

Kiedy wspomnę 
pieszczotę twych rąk
nie jestem już dziewczyną
która spokojnie czesze włosy
ustawia gliniane garnki
na sosnowej półce

Bezradna czuję
jak płomienie twoich palców
zapalają szyję ramiona

Staję tak czasem
w środku dnia
na białej ulicy
i zakrywam ręką usta

Nie mogę przecież krzyczeć

                 ***

Z tomiku ,,Czekanie na Dawida":

RZEKA

Pod dotknięciem
płonącej zapałki
twoich palców
wybucha płomień
tak gwałtowny
jakby w samym piekle
się narodził

Niepohamowany
wciska się
w najdrobniejsze szczeliny
pod paznokcie
pod powieki

Żywioł
nie do ujarzmienia
huczy
pod gorącym niebem
skóry

Jeszcze chwila
a rozsadzi
zaciśnięte źrenice
i wybuchnie
oszalałe morze pożaru

Jeszcze chwila
a rozerwie
niebieskie strumienie
nerwów
i zacznie się
potop ognia

Jeszcze chwila
a

Wtedy
zanurzasz się
we mnie
jak w płonącej rzece

            ***

CZEKANIE

Ty nie wiesz
że jest jabłko
które czeka
na twoje przyjście
żebyś mógł zapytać
co to
i kropla deszczu
żebyś się dziwił
ważąc ją na dłoni

Nie widzisz
jest słońce
dzień noc
chleb
gliniany garnek z masłem
georginia
wilga ptak niewielki
ogień dobry
i ogień który zabija

Nie przeczuwasz
że jest zdziwienie
lęk
i czekanie
na ciebie

Ty nic nie wiesz
mały człowieczy króliczku
mieszkający
w ciemnej norce
mojego brzucha

           ***

LECĄCY NA KSIĘŻYC

Oto wycie
rozsadzające
ściany domu
ściany powietrza

Oto wycie
zwiastujące
początek świata

Zwijają się
z przerażenia
liście drzew
Przestraszone zwierzęta
uciekają

Tylko ludzie
cierpliwie
wytrwale
od wieków
słuchają

Stwórcy wszechmocnego
poprawiać nie chcą

Oto wycie
wzywające
na sąd ostateczny
słuchaczy cierpliwych

Wszelki ból
jest przeciwko naturze
przeciwko ziemi
przeciwko niebu

Lecący na księżyc
posłuchajcie
to wyje człowiek
rodzący człowieka

           ***

KROPLA DESZCZU

Uderzeniem laski
budzicie wodę w skale
Rozmnażacie chleb i ryby
Wynajdujecie koło
alfabet
Wymyślacie grzech
doskonałość
prawo silniejszego
Słońcu
każecie kręcić się dokoła  ziemi
Ziemi
każecie kręcić się
dokoła słońca
Chrystusowie Hammurabiowie
Kolumbowie Oppenheimerowie
Don Kichotowie Don Żuanowie
Sprawujecie rządy dusz
rządy ciał
Wynajdujecie proch
Odkrywacie Ameryki
elektryczność
teorie względności i bezwzględności
Rozpuszczacie pawie ogony pychy
Ważycie wszechświat
Rozwiązujecie równania nieskończoności
prześcigacie dźwięk
Dościgacie światło

A za każdym waszym wynalazkiem
za każdym cudem
techniki i metafizyki
idzie śmierć
Śmierć krzyżowa
Śmierć wszystkich inkwizycji
Śmierć obozów koncentracyjnych
Śmierć atomowa
Coraz doskonalsza
coraz powszechniejsza
coraz bardzie wyszukana
coraz bardziej pomysłowa
coraz bardziej wynalazcza
śmierć

Mistrzowie konsekwencji
Czy dlatego
że w stworzeniu życia
wasz udział jest nikły
jak kropla deszczu
doskonalicie się
w cywilizowaniu umierania

           ***

Z tomu z ,,GOTOWOŚCI DO ZMARTWYCHWSTANIA"

           ***

Mówisz
Ja jestem

Mówisz
Ja mam świat
swój własny
osobny niezależny

tak skomplikowany
że nie jesteś w stanie
go pojąć

Zbudowałam więc
szczelne drzwi do niego

Nie pukaj
Nie otwieraj
Wstęp wzbroniony
Tobie

Mówisz
Ja mam kobietę
swoją własną
wara ci od niej
i kota mam
możesz mu przynieść rybę
lecz połóż ją na progu
mojego świata

Mówisz
Ja mam czas
swój własny i tej kobiety
któremu ty zagrażasz

I spokój mam
swój własny i tej kobiety
którego nie wolno ci naruszyć

Mówisz
Ja jestem

Mówisz
Ja mam świat
swój własny
osobny niezależny

To prawda
mówię
lecz nie byłoby cię
na tym świecie
gdyby nie ja
synku

                 ,,Aby istnieli wielcy poeci, muszą być wielcy czytelnicy"
                                                                                           Walt Whitman



4 komentarze:

  1. Pewnego razu, przed laty, na wakacjach, zastałam mojego małego synka pochylonego nad tomikiem ,,Oczekiwanie na Dawida" - czytał ,,BUCIKI"

    To są buciki
    w sam raz
    na twoje nóżki
    latające w powietrzu
    jak czyżyki

    Na twoje nóżki
    smakujące dotykaniem
    podłogę ziemię trawę

    Na twoje nóżki
    które można ukryć
    w najmniejszej kieszeni

    Buciki
    do kałuży z kijankami
    Buciki
    do psa Szatana
    Buciki
    do piaskownicy
    Buciki
    do komór gazowych

    Tysiące małych bucików

    Z nóżek
    których nie można było
    ukryć
    w najmniejszej kieszeni

    Ps.Przypomniałeś mi synku o tym na Facebooku, dedykuję Ci więc ten wiersz, dziękując, że wciąż o tym pamiętasz :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam Mamo nie tylko ten wiersz. To był bardzo ważny moment w moim życiu. Dziękuję. :) - Rafał.

      Usuń
  2. A ja do tej serii ~Wierszy wybranych~ zaproponuję swoje ulubione

    Z tomiku "PROŚBA DO MACIERZANKI":

    "NIGDY SIĘ NIE DOWIEM"

    Nigdy się nie dowiem
    czy widzisz
    tak samo jak ja
    żółty łubin

    Czy tak jak ja
    czujesz
    jego aksamitny zapach

    Nie przekonam się
    czy tak samo
    słyszysz
    szelest skrzydeł sowy

    Nie sprawdzę
    czy odczuwasz
    to samo co ja
    głaszcząc
    kosmatą owcę

    Nigdy nie dowiem się tego
    choćbym oglądała
    twoje palce
    pod słońce
    albo dotykała ich
    wargami


    Z "KROPEL SŁOŃCA"

    MOST ZAGUBIENIA

    Bała się
    zwiędłego liścia
    ciszy
    bezwładnego skrzydła
    nudy
    martwej muszli
    pustki

    Lękała się
    łoskotu obcych
    kroków
    twardych kamieni
    oczu
    jedwabnej skóry
    bezmyślności

    Drżała
    przed ołowianym dzwonem
    samotnych godzin
    przed szarym mostem
    zagubienia
    przed czarną studnią
    bezradności

    Czekała
    na uśmiech
    po którym mogłaby przejść
    na drugi brzeg
    gdzie jest ciepło
    i kwitnie tatarak

    Małga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, patrzę i oczom nie wierzę! Te wiersze też były zaznaczone i miały się tu znaleźć, ale przestraszyłam się, że ludzi zamęczę:) I jeszcze jeden wiersz bardzo mi bliski:

      MYŚLAŁAM ŻE BĘDĘ MÓWIĆ

      Myślałam
      wreszcie będę mówić

      Tyle się we mnie
      słów zebrało

      Tyle słów
      dojrzałych i twardych
      jak ziarnka żyta
      cierpkich
      jak gruszki polne
      aksamitnych
      jak pszczoły

      Myślałam
      dam ci te moje słowa
      coś z nimi zrobisz

      Kiedy otworzyłam usta
      zamknąłeś je
      swoimi wargami

      Cofnęły się słowa moje
      schowały się we mnie
      jak ptaki lękliwe

      Teraz
      już tylko czasem
      wyglądają oczami

      Sprawiłaś mi dużo radości Małgo, dziękuję :)

      Usuń