Czy lubicie poezję? Czy raczej omijacie szerokim łukiem księgarniane półki z tomikami wierszy?
Wiem, że bardzo wiele osób czyta i nie może się obejść bez wiersza swego powszedniego... zaś tych co nie czytają, bo jak sami twierdzą, nie czują i nie rozumieją... no jeszcze te rymowane, to jako - tako, ale te inne, to już zupełnie nie dla nich... - to tych właśnie szczególnie zachęcam do sięgnięcia po wybrany tomik, bo a nuż serce zadrży... I doradzam sięgać po tych najlepszych autorów - bo smak się wyrabia i apetyt.
Kocham poezję, lubię i podziwiam bardzo wielu poetów, ale jest jedna wyjątkowa poetka, której wiersze są ze mną od czasów młodości durnej, chmurnej i zakochanej, aż po dzień dzisiejszy. To poetka, która niestety, zaczyna dołączać do grona poetów zapomnianych, a to byłaby niepowetowana strata. Nie wolno o takiej poezji zapomnieć; takie wiersze trzeba ocalić od zapomnienia za wszelką cenę, bo są wyjątkowe! Na przestrzeni mojego długiego życia, nie rozstawałam się z nimi nigdy, nosiłam w torebce, zabierałam na wakacje. Towarzyszyły mi gdy byłam zakochana, zbuntowana, gniewna, zrezygnowana, zawiedziona, pokonana.... Były ze mną, gdy gładziłam ciężarny brzuch, czekając na narodziny mojego syna. Były ze mną, gdy warczałam na świat i na ludzi. Były ze mną, gdy traciłam sens życia... Są ze mną, gdy się boję i gdy odzyskuję nadzieję...
Ta poetka to Małgorzata Hillar, zwana często ,,Małgorzatą w krainie czarów" - kultowa poetka lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Dajcie się uwieść wierszom, które dla was wybrałam, są to wiersze, po które najczęściej sięgam... wybrałam perły spośród pereł...
Oto, tak myślę, najbardziej znany wiersz, z tomiku ,,Prośba do macierzanki"
MY Z DRUGIEJ POŁOWY XX WIEKU
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
A ten wiersz, czy nie jest piękną definicją miłości? :
MIŁOŚĆ
Jest czekaniem
na niebieski mrok
na zieloność traw
Czekaniem
na kroki
szelesty
listy
na pukanie do drzwi
Czekaniem
na spełnienie
trwanie
zrozumienie
Czekaniem
na potwierdzenie
na krzyk protestu
Czekaniem
na sen
na świt
na koniec świata
***
WSPOMNIENIE TWYCH RĄK
Kiedy wspomnę
pieszczotę twych rąk
nie jestem już dziewczyną
która spokojnie czesze włosy
ustawia gliniane garnki
na sosnowej półce
Bezradna czuję
jak płomienie twoich palców
zapalają szyję ramiona
Staję tak czasem
w środku dnia
na białej ulicy
i zakrywam ręką usta
Nie mogę przecież krzyczeć
***
Z tomiku ,,Czekanie na Dawida":
RZEKA
Pod dotknięciem
płonącej zapałki
twoich palców
wybucha płomień
tak gwałtowny
jakby w samym piekle
się narodził
Niepohamowany
wciska się
w najdrobniejsze szczeliny
pod paznokcie
pod powieki
Żywioł
nie do ujarzmienia
huczy
pod gorącym niebem
skóry
Jeszcze chwila
a rozsadzi
zaciśnięte źrenice
i wybuchnie
oszalałe morze pożaru
Jeszcze chwila
a rozerwie
niebieskie strumienie
nerwów
i zacznie się
potop ognia
Jeszcze chwila
a
Wtedy
zanurzasz się
we mnie
jak w płonącej rzece
***
CZEKANIE
Ty nie wiesz
że jest jabłko
które czeka
na twoje przyjście
żebyś mógł zapytać
co to
i kropla deszczu
żebyś się dziwił
ważąc ją na dłoni
Nie widzisz
jest słońce
dzień noc
chleb
gliniany garnek z masłem
georginia
wilga ptak niewielki
ogień dobry
i ogień który zabija
Nie przeczuwasz
że jest zdziwienie
lęk
i czekanie
na ciebie
Ty nic nie wiesz
mały człowieczy króliczku
mieszkający
w ciemnej norce
mojego brzucha
***
LECĄCY NA KSIĘŻYC
Oto wycie
rozsadzające
ściany domu
ściany powietrza
Oto wycie
zwiastujące
początek świata
Zwijają się
z przerażenia
liście drzew
Przestraszone zwierzęta
uciekają
Tylko ludzie
cierpliwie
wytrwale
od wieków
słuchają
Stwórcy wszechmocnego
poprawiać nie chcą
Oto wycie
wzywające
na sąd ostateczny
słuchaczy cierpliwych
Wszelki ból
jest przeciwko naturze
przeciwko ziemi
przeciwko niebu
Lecący na księżyc
posłuchajcie
to wyje człowiek
rodzący człowieka
***
KROPLA DESZCZU
Uderzeniem laski
budzicie wodę w skale
Rozmnażacie chleb i ryby
Wynajdujecie koło
alfabet
Wymyślacie grzech
doskonałość
prawo silniejszego
Słońcu
każecie kręcić się dokoła ziemi
Ziemi
każecie kręcić się
dokoła słońca
Chrystusowie Hammurabiowie
Kolumbowie Oppenheimerowie
Don Kichotowie Don Żuanowie
Sprawujecie rządy dusz
rządy ciał
Wynajdujecie proch
Odkrywacie Ameryki
elektryczność
teorie względności i bezwzględności
Rozpuszczacie pawie ogony pychy
Ważycie wszechświat
Rozwiązujecie równania nieskończoności
prześcigacie dźwięk
Dościgacie światło
A za każdym waszym wynalazkiem
za każdym cudem
techniki i metafizyki
idzie śmierć
Śmierć krzyżowa
Śmierć wszystkich inkwizycji
Śmierć obozów koncentracyjnych
Śmierć atomowa
Coraz doskonalsza
coraz powszechniejsza
coraz bardzie wyszukana
coraz bardziej pomysłowa
coraz bardziej wynalazcza
śmierć
Mistrzowie konsekwencji
Czy dlatego
że w stworzeniu życia
wasz udział jest nikły
jak kropla deszczu
doskonalicie się
w cywilizowaniu umierania
***
Z tomu z ,,GOTOWOŚCI DO ZMARTWYCHWSTANIA"
***
Mówisz
Ja jestem
Mówisz
Ja mam świat
swój własny
osobny niezależny
tak skomplikowany
że nie jesteś w stanie
go pojąć
Zbudowałam więc
szczelne drzwi do niego
Nie pukaj
Nie otwieraj
Wstęp wzbroniony
Tobie
Mówisz
Ja mam kobietę
swoją własną
wara ci od niej
i kota mam
możesz mu przynieść rybę
lecz połóż ją na progu
mojego świata
Mówisz
Ja mam czas
swój własny i tej kobiety
któremu ty zagrażasz
I spokój mam
swój własny i tej kobiety
którego nie wolno ci naruszyć
Mówisz
Ja jestem
Mówisz
Ja mam świat
swój własny
osobny niezależny
To prawda
mówię
lecz nie byłoby cię
na tym świecie
gdyby nie ja
synku
,,Aby istnieli wielcy poeci, muszą być wielcy czytelnicy"
Walt Whitman
Pod dotknięciem
płonącej zapałki
twoich palców
wybucha płomień
tak gwałtowny
jakby w samym piekle
się narodził
Niepohamowany
wciska się
w najdrobniejsze szczeliny
pod paznokcie
pod powieki
Żywioł
nie do ujarzmienia
huczy
pod gorącym niebem
skóry
Jeszcze chwila
a rozsadzi
zaciśnięte źrenice
i wybuchnie
oszalałe morze pożaru
Jeszcze chwila
a rozerwie
niebieskie strumienie
nerwów
i zacznie się
potop ognia
Jeszcze chwila
a
Wtedy
zanurzasz się
we mnie
jak w płonącej rzece
***
CZEKANIE
Ty nie wiesz
że jest jabłko
które czeka
na twoje przyjście
żebyś mógł zapytać
co to
i kropla deszczu
żebyś się dziwił
ważąc ją na dłoni
Nie widzisz
jest słońce
dzień noc
chleb
gliniany garnek z masłem
georginia
wilga ptak niewielki
ogień dobry
i ogień który zabija
Nie przeczuwasz
że jest zdziwienie
lęk
i czekanie
na ciebie
Ty nic nie wiesz
mały człowieczy króliczku
mieszkający
w ciemnej norce
mojego brzucha
***
LECĄCY NA KSIĘŻYC
Oto wycie
rozsadzające
ściany domu
ściany powietrza
Oto wycie
zwiastujące
początek świata
Zwijają się
z przerażenia
liście drzew
Przestraszone zwierzęta
uciekają
Tylko ludzie
cierpliwie
wytrwale
od wieków
słuchają
Stwórcy wszechmocnego
poprawiać nie chcą
Oto wycie
wzywające
na sąd ostateczny
słuchaczy cierpliwych
Wszelki ból
jest przeciwko naturze
przeciwko ziemi
przeciwko niebu
Lecący na księżyc
posłuchajcie
to wyje człowiek
rodzący człowieka
***
KROPLA DESZCZU
Uderzeniem laski
budzicie wodę w skale
Rozmnażacie chleb i ryby
Wynajdujecie koło
alfabet
Wymyślacie grzech
doskonałość
prawo silniejszego
Słońcu
każecie kręcić się dokoła ziemi
Ziemi
każecie kręcić się
dokoła słońca
Chrystusowie Hammurabiowie
Kolumbowie Oppenheimerowie
Don Kichotowie Don Żuanowie
Sprawujecie rządy dusz
rządy ciał
Wynajdujecie proch
Odkrywacie Ameryki
elektryczność
teorie względności i bezwzględności
Rozpuszczacie pawie ogony pychy
Ważycie wszechświat
Rozwiązujecie równania nieskończoności
prześcigacie dźwięk
Dościgacie światło
A za każdym waszym wynalazkiem
za każdym cudem
techniki i metafizyki
idzie śmierć
Śmierć krzyżowa
Śmierć wszystkich inkwizycji
Śmierć obozów koncentracyjnych
Śmierć atomowa
Coraz doskonalsza
coraz powszechniejsza
coraz bardzie wyszukana
coraz bardziej pomysłowa
coraz bardziej wynalazcza
śmierć
Mistrzowie konsekwencji
Czy dlatego
że w stworzeniu życia
wasz udział jest nikły
jak kropla deszczu
doskonalicie się
w cywilizowaniu umierania
***
Z tomu z ,,GOTOWOŚCI DO ZMARTWYCHWSTANIA"
***
Mówisz
Ja jestem
Mówisz
Ja mam świat
swój własny
osobny niezależny
tak skomplikowany
że nie jesteś w stanie
go pojąć
Zbudowałam więc
szczelne drzwi do niego
Nie pukaj
Nie otwieraj
Wstęp wzbroniony
Tobie
Mówisz
Ja mam kobietę
swoją własną
wara ci od niej
i kota mam
możesz mu przynieść rybę
lecz połóż ją na progu
mojego świata
Mówisz
Ja mam czas
swój własny i tej kobiety
któremu ty zagrażasz
I spokój mam
swój własny i tej kobiety
którego nie wolno ci naruszyć
Mówisz
Ja jestem
Mówisz
Ja mam świat
swój własny
osobny niezależny
To prawda
mówię
lecz nie byłoby cię
na tym świecie
gdyby nie ja
synku
,,Aby istnieli wielcy poeci, muszą być wielcy czytelnicy"
Walt Whitman
Pewnego razu, przed laty, na wakacjach, zastałam mojego małego synka pochylonego nad tomikiem ,,Oczekiwanie na Dawida" - czytał ,,BUCIKI"
OdpowiedzUsuńTo są buciki
w sam raz
na twoje nóżki
latające w powietrzu
jak czyżyki
Na twoje nóżki
smakujące dotykaniem
podłogę ziemię trawę
Na twoje nóżki
które można ukryć
w najmniejszej kieszeni
Buciki
do kałuży z kijankami
Buciki
do psa Szatana
Buciki
do piaskownicy
Buciki
do komór gazowych
Tysiące małych bucików
Z nóżek
których nie można było
ukryć
w najmniejszej kieszeni
Ps.Przypomniałeś mi synku o tym na Facebooku, dedykuję Ci więc ten wiersz, dziękując, że wciąż o tym pamiętasz :) <3
Pamiętam Mamo nie tylko ten wiersz. To był bardzo ważny moment w moim życiu. Dziękuję. :) - Rafał.
UsuńA ja do tej serii ~Wierszy wybranych~ zaproponuję swoje ulubione
OdpowiedzUsuńZ tomiku "PROŚBA DO MACIERZANKI":
"NIGDY SIĘ NIE DOWIEM"
Nigdy się nie dowiem
czy widzisz
tak samo jak ja
żółty łubin
Czy tak jak ja
czujesz
jego aksamitny zapach
Nie przekonam się
czy tak samo
słyszysz
szelest skrzydeł sowy
Nie sprawdzę
czy odczuwasz
to samo co ja
głaszcząc
kosmatą owcę
Nigdy nie dowiem się tego
choćbym oglądała
twoje palce
pod słońce
albo dotykała ich
wargami
Z "KROPEL SŁOŃCA"
MOST ZAGUBIENIA
Bała się
zwiędłego liścia
ciszy
bezwładnego skrzydła
nudy
martwej muszli
pustki
Lękała się
łoskotu obcych
kroków
twardych kamieni
oczu
jedwabnej skóry
bezmyślności
Drżała
przed ołowianym dzwonem
samotnych godzin
przed szarym mostem
zagubienia
przed czarną studnią
bezradności
Czekała
na uśmiech
po którym mogłaby przejść
na drugi brzeg
gdzie jest ciepło
i kwitnie tatarak
Małga
Małgosiu, patrzę i oczom nie wierzę! Te wiersze też były zaznaczone i miały się tu znaleźć, ale przestraszyłam się, że ludzi zamęczę:) I jeszcze jeden wiersz bardzo mi bliski:
UsuńMYŚLAŁAM ŻE BĘDĘ MÓWIĆ
Myślałam
wreszcie będę mówić
Tyle się we mnie
słów zebrało
Tyle słów
dojrzałych i twardych
jak ziarnka żyta
cierpkich
jak gruszki polne
aksamitnych
jak pszczoły
Myślałam
dam ci te moje słowa
coś z nimi zrobisz
Kiedy otworzyłam usta
zamknąłeś je
swoimi wargami
Cofnęły się słowa moje
schowały się we mnie
jak ptaki lękliwe
Teraz
już tylko czasem
wyglądają oczami
Sprawiłaś mi dużo radości Małgo, dziękuję :)