środa, 29 lipca 2015
Pogodowe trzy po trzy...
Uwielbiam piękne poranki, z niebem błękitnym,obłokami białymi i puszystymi jak wata cukrowa.
Lubię wsłuchiwać się w szelest liści ogromnej morwy i w śpiew ptaków buszujących w jej konarach.
Uwielbiam cymusiowe obchody terytorium, małego bardzo, ale dla niego niezwykle ważnego...
Rozbraja mnie, gdy tak przygląda się swemu cieniowi, jakby zastanawiał się co to za zwierzę, które widzi, a którego nie czuje...
Moja ukochana dziewczynka..., czyż nie pięknie prezentuje się na tle hortensji w porannym słońcu?
A Guido, czyż nie bije z niego tajemnicze światło o poranku?
...I nagle słyszymy złowróżbny pomruk i szum jakowyś - patrzymy w okno, a tam po szybach się leje, a niebo jak mleko...
A gdy grube krople dzielą się na mikroskopijne niewidzialne prawie kropelki, którymi miota silny wiatr, to wygląda to jak zamieć deszczowa...
Potem znowu grube krople i maleńka nadzieja na wypogodzenie.
Ślimakom też nie spodobała się taka ilość wody lejąca się z nieba i postanowiły ewakuować się na elewację domu.
Oto jeden z nich - wielki, tłusty i długi, niczym pstrąg, ale w ubranku cymeskopodobnym!
Cymes, który panicznie boi się tylko burzy, a deszczu w ogóle, to jednak w ostatniej chwili zaparkował na tarasie, tuż, tuż przed oberwaniem chmury, by z niezmąconym już spokojem zająć się toaletą swoich mięciutkich łapeczek, bo higiena to podstawa!
Parno strasznie...
Noc wita niebem, które nie zachęca do snucia miłych prognoz na dzień następny - na dokładkę temperatura spada do 9 stopni C.
Smutno mi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne wszystkie koty!!! Małga
OdpowiedzUsuńUwielbiamy komplementy :) <3
Usuń