niedziela, 7 grudnia 2014

Jesienne porządki...

Niedziela 23 listopad

   - Jak myślisz, Pani będzie dziś grabić?
    - Powiedziała, że już grabi nie dotknie.
    - Taaa, a słyszysz to co ja słyszę? Ubiera się...
    - Może wyjdzie na tamtą stronę, karmić swoje głodomory...
    - Zobacz, idzie w naszą stronę! Hurrra! Wychodzimy!
Cymes nie zdążył się nawet rozejrzeć na boki, jak to zwykle czyni, tylko odbiwszy się od progu niczym
kangur, ruszył w kierunku słodkiego ptasiego trelu, który dobiegał z zarośli.
Ptaszek nawet nie drgnął. Miałam wrażenie, że patrzy na Cymeska z niewiarą i pogardą dla jego 
łowieckich umiejętności. No i nie pomyliłam się. Chwilę jeszcze pośpiewał  nie ruszając się z miejsca, zlany ze środowiskiem i ...miałam wrażenie, że odlatując zrobił kupę. Nooo, pomyślałam: Cymesku, twojemu duchowi dano w pysk!
Hikari przysiadła na stole, który chwilę potem został umyty, złożony i wniesiony do domu.
Guido wyszedł, postał w mokrej trawie i z obrzydzeniem  na pyszczku wrócił do domu, a w ślad za nim Hikari. Gdy zaczęłam grabić towarzyszył mi Cymesik, z wielką powagą obchodząc wszystkie kopki z liści .
Hikari natomiast, co chwila wypadała z domu z szybkością komety, by wskoczyć w sam środek kopki i natychmiast zwiać! Jejku, jak ona wtedy wygląda! Już parę razy usiłowałam opisać ten olbrzymi kłębek 
wełny, lub raczej obłoczek z uszkami i ogonkiem... ale tego nie da się opisać! 
TO  TRZEBA ZŁAPAĆ I ZJEŚĆ !!









2 komentarze: