Prawdziwa magia Świąt Bożego Narodzenia towarzyszyła mi gdy byłam dzieckiem.
Na Święta jechałyśmy z mamą do dziadków. Pamiętam jak marzłam na peronie w oczekiwaniu na spóźniający się pociąg, przytupując nóżkami obutymi w wysokie kapce góralskie ze skóry i filcu - bardzo mi się podobały! Zawsze byłam ubrana w futerko z królików, czapę z uszami i omotana szalem zrobionym przez babcię, na którym oddech zamarzał, a kryształki lodu drapały mnie w brodę. Na szyi wisiała mi futrzana mufka, w której trzymałam ręce ubrane w rękawiczki z jednym palcem, ale i tak czasami było mi zimno. Raz zdarzyło się, że zgubiłam rękawiczki i mimo mufki odmroziłam ręce... Takie były mrozy!
Radości na mój widok, w oczach mojego ukochanego dziadka - nie zapomnę nigdy! Byłam jego Cudem, jego Księżniczką, Darem z Nieba! Kochał mnie tak, jak nikogo w życiu. Może dlatego, że doczekał wnuczki, mimo, iż był starszy od babci o dwadzieścia pięć lat... cudowne to było małżeństwo...
Ogromna świeża jodła stała już w największym pokoju, ale z ubieraniem czekano na mnie. Do mnie należało wieszanie jabłuszek, cukierków i ciasteczek różnego rodzaju, które piekła babcia. Nie tylko ciasteczka zresztą piekła, bo i baby, serniki, makowce i ciasto drożdżowe, jakiego już nigdy w życiu nie jadłam.
Potem dojeżdżały różne ciotki, wujkowie i robiło się gwarno i wszystkich było wszędzie pełno...
a jak zapadał zmierzch, zaczynały się opowieści o Dzieciątku, które ma się narodzić, o Królach z darami, o Herodzie, o diabłach, duchach i.... o komunie, o trzeciej wojnie, która na pewno wybuchnie, bo to niemożliwe, żeby tak dalej było... znowu zabili kogoś w nocy, komuś podpalili dom, ktoś zniknął, a ktoś poszedł się do nich zapisać, bo chce żyć.... a kolędy mieszały się z pieśniami patriotycznymi...
Pamiętam, ze zawsze siedziałam cichutko jak myszka, po turecku, z buzią szeroko otwartą, chłonąc każde słowo! Zamykałam wówczas w sobie tę radość i to poczucie bezpieczeństwa.... mimo wszystko....
Nigdy nie zapomnę tamtych zapachów, śmiechu, bieganiny, wyjść na sanki, tamtego psa Nera, tamtych kotów.... Nigdy nie zapomnę....NIGDY....
wróciłam do swojego dzieciństwa.....dziękuje...Inez
OdpowiedzUsuńMnie wczoraj naszły wspomnienia... aż się popłakałam...
OdpowiedzUsuńByło Magicznie, bo my czekaliśmy na Magię Świątecznej atmosfery a nie na prezenty...
OdpowiedzUsuńMasz rację Moniko. A co do prezentów, to dostawałam książki... szczególnie jedną pamiętam - była to KSIĘGA PAPUGI i zaczynała się tak: "Pewien mędrzec perski, przed dawnymi laty, miał cudowną papugę. Liczyła ona trzysta lat i była tak mądra"..... dalej nie pamiętam, ale jak ją dostałam, miałam 3-4 latka... :)
UsuńŁezka w oku mi się zakręciła. Jakie piękne obrazy przechowujesz w pamięci. Małgosia
OdpowiedzUsuńTe najpiękniejsze z mojego dzieciństwa, zawsze łączą się z moim Dziadkiem.
Usuń